Stay on this page and when the timer ends, click 'Continue' to proceed.

Continue in 17 seconds

Śpiewała "Przeżyłam z tobą tyle lat", wersy były prorocze. Tylko mąż wiedział, z czym się mierzy

Śpiewała "Przeżyłam z tobą tyle lat", wersy były prorocze. Tylko mąż wiedział, z czym się mierzy

Source: gazetapl
Author: Joanna Chojnacka

Był 1968 rok, Koszalin. Krystyna Giżowska zadebiutowała na scenie w wieku zaledwie 14 lat, śpiewając w Zespole Pieśni i Tańca Transportowiec. Wówczas nie wiedziała jeszcze, że wkrótce zostanie wielką gwiazdą estrady, jej przeboje będzie nuciła cała Polska, a o jej bólu i stracie rozpiszą się najpopularniejsze gazety.

Giżowska pytana o, to kiedy spisze wspomnienia w formie autobiografii lub opowie o swoim życiu komuś, kto stworzy z pojedynczych historii spójną opowieść, odpowiada krótko - "Nie ma o czym pisać". Kto jednak choć trochę śledził karierę artystki i zna jej utwory takie jak "Przeżyłam z tobą tyle lat", "Złote obrączki" czy "W drodze do Fontaibleau" wie, że to nieprawda.

Profesjonalną karierę zaczęła w latach 70. Potem wzięła udział w Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Soczi. Odnosiła duże sukcesy w konkursach wokalnych, jednak po latach przyznawała w wywiadach, że ich nie lubiła. "Nie lubiłam atmosfery festiwalowej rywalizacji. Jednak w okresie, kiedy zaczynałam, każdy młody artysta musiał w jakiś sposób udowodnić, że jest godny uwagi kompozytorów i animatorów kultury, a festiwale to była dobra droga" - opowiadała o czasach debiutu w rozmowie z "Życiem na gorąco". "Te występy zawsze kosztowały mnie dużo zdrowia" - dodała.

Mimo to okres młodości Giżowska wspomina bardzo dobrze. "Wtedy rzeczywiście mocno działał ruch amatorski, w którym uczestniczyłam. Podejmowałam różne piękne projekty z domami kultury, m.in. wyjeżdżałam na warsztaty artystyczne. Działo się dużo rzeczy, które mnie interesowały. Żyłam muzyką od dziecięcych lat, co może brzmi banalnie, bo każdy artysta tak mówi, ale faktem jest, że to kocham i do dzisiaj robię to z pasją. Wtedy nie interesowała mnie polityka, chciałam śpiewać, chciałam występować, chciałam się uczyć, miałam przyjaciół, bawiłam się tak, jak każdy młody człowiek. Zwykle z biegiem lat wspomina się swoje młode lata świetnie i ja mam tak samo. Poza tym wychowałam się w małym miasteczku, w którym życie biegnie zupełnie inaczej niż w dużych miastach" - opowiadała artystka w rozmowie z Plejadą.

Zapytana o problemy z cenzurą, które miało tak wielu polskich artystów w PRL-u, wokalistka podkreśliła, że nie musiała sobie tym zaprzątać głowy. "Mnie to nie dotyczyło, bo ten problem mieli literaci i tekściarze, którzy musieli zmieniać teksty, bo były np. niepoprawne politycznie. Ja się zajmowałam śpiewaniem, więc zwykle otrzymywałam teksty już po cenzurze, chociaż wiem, że były z nią problemy" - wyznała.

Przełomem w karierze wokalistki okazała się być piosenka "Nie było cię tyle lat". Utwór został napisany dla Urszuli, jednak to Giżowska ostatecznie wylansowała wielki przebój i została zaproszona dzięki niemu na festiwal w Sopocie. Słuchacze kochali utwór głównie ze względu na jej tekst. "Na początku denerwował mnie fakt, że ludzie chcą słuchać przede wszystkim tej piosenki, a ja przecież nagrałam tyle innych ciekawych utworów" - cytuje słowa Giżowskiej Viva.

Artystka nie zdradzała tożsamości pierwszego męża, jednak na początku lat 80. przeniosła się z Gdyni do Warszawy, gdzie poznała drugą miłość - Wojciecha Olejnika, realizatora dźwięku artystów takich jak Budka Suflera. To było wielkie uczucie, ale również bardzo twórcza relacja. "Jesteśmy małżeństwem, ale też pracujemy razem. Wojtek gra na perkusji, pomaga przy realizacji dźwięku. Bardzo dużo czasu spędzamy wspólnie, na koncertach, w trasie. Nie mamy kiedy za sobą zatęsknić. A powodów do spięć nigdy nie brakuje. I przyznam, że zdarzały się nam bardzo trudne sytuacje, więc wszystko mogło źle się skończyć. Ale nam się udało" - opowiadała o relacji z drugim mężem Giżowska.

Ukochany artystki chciał podtrzymać jej popularność i tak powstała piosenka "Przeżyłam z Tobą tyle lat" z 1987 roku, do której muzykę napisał przyjaciel Olejnika - Wojciech Parzyński, a tekst Andrzej Sobczak. Giżowska śpiewała wersy: "Ten ktoś sprzed lat nie zapuka do mych drzwi", nie wiedząc, że za jakiś czas powróci do utworu z ogromnym bólem. Mąż Giżowskiej zmarł bowiem 1 listopada 2021 w wieku 74 lat. Był to dla wokalistki ogromny cios, szczególnie że takiego obrotu spraw nikt się nie spodziewał.

"Jeśli ktoś choruje przez dłuższy czas, to bliscy stopniowo przyzwyczajają się do myśli, że jego życie zbliża się do końca. Śmierć mojego męża była nagła. W ten dzień jeszcze wieczorem wyszedł po zakupy i z psem. A rano obudziłam się, zeszłam na dół, a on nie żył. Był to dla mnie ogromny szok. Nagle świat stanął dla mnie w miejscu. Musiałam całe życie zbudować sobie na nowo i zająć się rzeczami, które wcześniej były domeną męża" - opowiadała Giżowska w rozmowie z "Twoim Imperium".

W wywiadzie z "Faktem" wokalistka przyznała, że czas nie uleczył jej ran. "Bardzo brakuje mi męża. Był miłością mojego życia. Jego śmierć była ogromnym ciosem. Spadła jak grom z jasnego nieba. Na szczęście mam pracę, dzięki której nie rozpamiętuję i nie rozmyślam" - opowiedziała. Artystka nie załamała się jednak i docenia piękne wspomnienia i podkreśla na każdym kroku, że Olejnik był dla niej największym wsparciem.

Wiedział o niej więcej niż ktokolwiek. Parę łączyła nie tylko miłość, ale też nierozerwalna przyjaźń i szacunek. Kiedy Giżowska zachorowała na raka, nie poinformowała o tym nawet syna. Wiedział tylko mąż. "Wyczułam guzka sama, gdy się badałam w domu. Zrobiono mi mammografię, która nic nie wykazała. To było kilkanaście lat temu, więc może mammografy nie były tak dokładne. Ja jednak uparłam się, że chcę mieć USG, bo ja lubię sprawy załatwić do końca. I znaleźli guza. Przeszłam operację, uratowano mi pierś i życie. Ale to nie jedyna moja operacja. Kiedyś zaczęłam puchnąć, pobolewało mnie podbrzusze, więc poszłam do mojej pani ginekolog, a ona skierowała mnie do szpitala. Powiedziałam lekarzom: "Usuwać wszystko, a nawet z zapasem, jak trzeba". Okazało się, że trzeba było. Bo później nie byłoby ratunku" - mówiła w rozmowie z serwisem Interia.