Stay on this page and when the timer ends, click 'Continue' to proceed.

Continue in 17 seconds

W żadnym kraju UE mieszkania nie podrożały tak jak w Polsce. Kosmos!

W żadnym kraju UE mieszkania nie podrożały tak jak w Polsce. Kosmos!

Source: nextgazetapl
Author: Mikołaj Fidziński

Polska w ostatnim kwartale 2023 r. była unijnym liderem wzrostu cen mieszkań

W Polsce w tym tygodniu oczy skierujemy m.in. na wtorkowe (9 kwietnia) posiedzenie rządu, podczas którego przyjęty ma zostać projekt ustawy o programie "Aktywny Rodzic" (czyli tzw. babciowe). Potem dokument trafi do Sejmu. Według planów rządu, środki mają być wypłacane jeszcze w tym roku (w ostatnim kwartale). Program "Aktywny Rodzic" ma polegać na transferze 1500 zł miesięcznie na dziecko w wieku do 3 lat, po powrocie matki do pracy po "urlopie" macierzyńskim. Mimo powszechnej nazwy "babciowe", środki mają być wypłacane także gdy dziecko pozostaje pod opieką innego członka rodziny, niani albo w żłobku.

W dniach 10-12 kwietnia (środa-piątek) odbędzie się posiedzenie Sejmu. Na razie w porządku obrad nie ma prac nad projektem ustawy dotyczącym wakacji kredytowych i poszerzenia Funduszu Wsparcia Kredytobiorców. Widnieje jednak informacja, że może zostać o ten punkt poszerzony. Czas najwyższy, bo zgodnie z planami ustawa powinna wejść w życie już od 1 maja! Projekt zakłada, że z wakacji kredytowych będzie można skorzystać (pod odpowiednimi warunkami) w 2024 r. czterokrotnie: w maju i czerwcu oraz w wybranym miesiącu w trzecim oraz czwartym kwartale. Z kolei projektowane zmiany w Funduszu Wsparcia Kredytobiorców zakładają m.in. liberalizację warunków dostępu do pomocy oraz wyższą maksymalną kwotę wsparcia.

Jeśli już mowa o czasie najwyższym, to dotyczy to też decyzji rządu w sprawie cen energii w drugim półroczu. Ministerstwo Klimatu i Środowiska miało przedstawić projekt rozwiązań "po świętach". Z każdym dniem jest już coraz bardziej po świętach, a jednocześnie coraz bliżej 30 czerwca, kiedy dojdzie do odmrożenia cen energii, gazu i ciepła. W piątek szefowa resortu Paulina Hennig-Kloska zapowiedziała, że projekt "jeszcze w kwietniu" trafi do Sejmu. Pakiet rozwiązań na obejmować m.in. bon energetyczny dla minimum 3,5 mln gospodarstw domowych oraz obniżone taryfy i maksymalne ceny energii.

Zgodnie z deklaracją ministra aktywów państwowych Borysa Budki, w tym tygodniu możliwy jest wybór nowego prezesa Orlenu. Od dwóch miesięcy obowiązki prezesa pełni Witold Literacki.

Co na świecie? W środę 10 kwietnia kurs dolara amerykańskiego może być wrażliwy na dane o marcowej inflacji w USA. W czwartek 11 kwietnia decyzja Europejskiego Banku Centralnego ws. stóp. Inna niż pozostawienie ich na obecnym poziomie (depozytowa 4 proc., refinansowa 4,50 proc.) w zasadzie nie jest brana pod uwagę. Zobaczymy natomiast czy szefowa EBC Christine Lagarde utwierdzi rynki w oczekiwaniu cięcia stóp w czerwcu.

W minionym tygodniu Rada Polityki Pieniężnej utrzymała stopy procentowe na dotychczasowym poziomie (główna stawka 5,75 proc.). Decyzja była spodziewana, zresztą podobnie jak jej uzasadnienie: niepewność co do kształtowania się inflacji w kolejnych kwartałach. Stan ten związany jest z polityką fiskalną i regulacyjną rządu, kształtowaniem się cen energii w drugim półroczu, skalą odbicia gospodarczego oraz poziomem presji popytowej na skutek wzrostów wynagrodzeń (w tym w "budżetówce").

Mniej więcej to samo powtarzał prezes NBP prof. Adam Glapiński na piątkowej konferencji prasowej. Co dalej ze stopami? Oczywiście Glapiński jasno nic nie orzekł, ale dał do zrozumienia, że na razie nie widzi w Radzie Polityki Pieniężnej chęci do obniżek (ani podwyżek) stóp. Coraz większe grono ekonomistów jest zdania, że RPP nie ruszy stóp przynajmniej do końca 2024 r.

Glapiński podczas konferencji odniósł się też do złożonego w Sejmie wniosku o postawienie go przed Trybunałem Stanu. Stwierdził, że zarzuty są niemerytoryczne, łatwe do zbicia, i "pisane jakby naprędce".

Ten wniosek to miszmasz, groch z kapustą. Łatwo rozpoznać jego autorów, widać tu rękę wiceprezesa NBP Pawła Muchy

- mówił Glapiński. Mucha to jeden z członków zarządu NBP, skonfliktowany z Glapińskim. Szef NBP potwierdził też, że wysłał do premiera Tuska "pojednawczy list".

Po raz pierwszy od października 2023 r. cena baryłki ropy Brent przekroczyła 90 dolarów (a nawet 91). Jeszcze w grudniu był nawet moment, gdy cena baryłki była poniżej 74 dolarów. To daje wzrost o ponad jedną piątą, także w przeliczeniu na złote. Ropa drożeje m.in. ze względu na wzrost napięć na Bliskim Wschodzie, w tym ryzyko ataku Iranu na Izrael.

Hurtowa cena benzyny na Orlenie podskoczyła do najwyższych poziomów od siedmiu miesięcy, drożeje też diesel. Z tego powodu można się spodziewać podwyżek cen na stacjach.

Sytuacja na krajowym rynku paliw się komplikuje. Choć skutków tego wzrostu na stacjach jeszcze nie widzimy, to musimy być przygotowani na jego konsekwencje w przyszłości, jeśli Brent ponownie nie stanieje

- ostrzega BM Reflex. Z danych firmy wynika, że litr benzyny "95" kosztuje obecnie średnio 6,60 zł, a diesla 6,72 zł.

Nie tylko ceny ropy "szaleją". Najdroższe w historii jest też złoto, w piątek 5 kwietnia cena uncji przebija 2,3 tys. dolarów. Rekord wszech czasów pobił też główny indeks polskiej giełdy WIG.

Dobre i niedobre informacje napływają w sprawie środków z KPO dla Polski. Z jednej strony, Komisja Europejska sfinalizowała procedurę wypłaty pierwszej transzy środków dla Polski (6,3 mld euro). Te pieniądze mają do nas trafić dosłownie na dniach.

Z drugiej strony, wiceminister funduszy i polityki regionalnej Jan Szyszko przyznaje w rozmowie z PAP Biznes, że rozmowy z KE ws. rewizji KPO "nie są łatwe".

Komisja to traktuje tak, że podpisała kontrakt z byłym polskim rządem ws. Krajowego Planu Odbudowy, wyjątkowo korzystny dla siebie kontrakt. (...) Z naszego punktu widzenia ten kontrakt wymaga zmian i chcemy go renegocjować, ale to my chcemy, a Komisja na część chce się zgodzić, a na część mniej

- mówił Szyszko. Wyjaśniał, że kwestią sporną jest m.in. podatek od posiadania samochodów spalinowych. Jego wprowadzenie w Polsce jest jednym z kamieni milowych, rząd chce ten warunek usunąć na rzecz innych zobowiązań poprawiających ekologiczność transportu.

Problemem jest nie tylko część zobowiązań w ramach KPO, ale też czas na wydatkowanie środków. Ten upływa w sierpniu 2026 r. To dla Polski, która dopiero teraz zacznie korzystać z tych pieniędzy, bardzo mało czasu. Szyszko powiedział, że tego punktu Polska jeszcze w negocjacjach nie poruszała.

Z najnowszych danych Eurostatu wynika, że w żadnym innym kraju UE ceny mieszkań nie urosły w czwartym kwartale 2023 r. tak mocno jak w Polsce. Przez rok podniosły się one o 13 proc. (przy unijnej średniej 0,2 proc.), a tylko przez trzy miesiące (czyli względem trzeciego kwartału 2023 r.) o 4,8 proc. Średnio w całej Unii ceny w tym czasie spadły o 0,3 proc. Trudno nie łączyć tych danych m.in. z efektem programu Bezpieczny Kredyt 2 procent.

W kąciku świeżych danych z Eurostatu pozwolę sobie jeszcze na dwie informacje. Po pierwsze, bezrobocie w Polsce wyniosło w lutym 2,9 proc. Niższe odnotowano tylko w Czechach (2,6 proc.), unijna średnia to 6 proc. W Polsce w lutym mieliśmy 517 tys. bezrobotnych. Ta statystyka dotyczy osób, które nie mają pracy, ale deklarują, że jej aktywnie szukają i są gotowe ją szybko podjąć.

Po drugie, inflacja w strefie euro w marcu wyniosła 2,4 proc. Ostatnio niższy odczyt widziano w lipcu 2021 r. (a taki sam tylko w listopadzie 2023 r.). Ekonomiści widzą w tych danych słabnącą presję inflacyjną i poparcie dla prognoz obniżek stóp przez EBC w czerwcu.

Sporo poruszenia, przynajmniej w "bańce" twitterowej, wywołały wtorkowe dane GUS, z których wynikało, że dług publiczny Polski na koniec 2023 r. wyniósł 49,6 proc. PKB (wzrost z 49,2 proc. w 2022 r.), zaś deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych 5,1 proc. PKB. To, że mniej więcej takimi wskaźnikami skończyliśmy 2023 r. było wiadome od dłuższego czasu, ale nowe dane GUS stały się ponownie przyczynkiem do debaty o sytuacji finansów publicznych.

Zdecydowanie większe wrażenie zrobiła wartość deficytu 5,1 proc. PKB, bo w XXI wieku wyższa była tylko w latach: 2003, 2009-2010 i 2020 r. Zeszłoroczny wynik to m.in. efekt wydatków obronnych i tarcz antyinflacyjnych, przy jednoczesnej stagnacji w sferze realnej gospodarki. Tutaj nic się nie zmienia: sytuacja budżetowa jest napięta, acz daleka od beznadziejnej.

Dodatkowo, w związku z zapowiedziami Brukseli dotyczącymi powrotu do unijnych reguł fiskalnych, należy liczyć się z tym, że Polska zostanie objęta tzw. procedurą nadmiernego deficytu. Jest ona nakładana na kraje o deficycie przekraczającym 3 proc. i "motywującą" je do zejścia poniżej tej wartości. Procedura nadmiernego deficytu nie jest miła - oznacza, że wydatki rządu są pod ścisłą kontrolą Komisji Europejskiej. Kurczy się miejsce m.in. na drogie reformy - rząd będzie musiał udowadniać, że ma pod nie finansowanie.

Generalnie: procedura wiąże nieco ręce ministrowi finansów, wymuszając dużo większą dyscyplinę fiskalną. Z drugiej strony, nie jest powiedziane, że będzie ona bardzo dotkliwa dla Polski - wyłączone spod niej zostaną wydatki zbrojeniowe, a ścieżka schodzenia z nadmiernego deficytu ma być indywidualnie negocjowana i łagodniejsza niż wynikało z poprzednich reguł fiskalnych UE (sprzed pandemii). Ponadto minister finansów Andrzej Domański i tak zapowiadał na kolejne lata konsolidację fiskalną.

Wizja objęcia Polski procedurą nadmiernego deficytu - choć to ryzyko wisi nad nami od wielu miesięcy - wywołało poruszenie po prawicowej stronie mediów, która wiąże to ze zmianą władzy w Polsce. "Trzy miesiące wystarczyły", "szybko poszło" - to przykładowe komentarze. Oczywiście trudno dawać głowę za to, co rząd Tuska będzie robił w kolejnych miesiącach i latach, ale przynajmniej na razie to nie jego "wina". Dane dotyczą roku 2023, przez którego 11,5 miesiąca Polską rządził rząd Zjednoczonej Prawicy. Bez zmiany władzy w Polsce ryzyko objęcia Polski procedurą nadmiernego deficytu byłoby dokładnie takie samo.

Inna sprawa czy w ogóle deficyt 5,1 proc. w 2023 r. to czyjakolwiek "wina". Na to pytanie każdy już pewnie musi sobie odpowiedzieć zgodnie ze swoimi poglądami. Alternatywą wobec niego były np. niższe wydatki na zbrojenia, dużo wyższe ceny energii, gazu i ciepła albo niższe wydatki publiczne na inne cele. Część osób będzie przekonywać, że np. niektóre transfery społeczne były/są niepotrzebne, inni wolą je mieć kosztem tego, że rząd na razie nie będzie stać np. na podniesienie kwoty wolnej od podatku, co zapowiadano w kampanii.

Na marginesie danych o sytuacji budżetu i finansów publicznych: minister finansów Andrzej Domański zapowiedział, że do końca kwietnia poznamy główne założenia nowej ustawy o finansowaniu samorządów. Ma ona uniezależniać finanse samorządów od zmian podatkowych, a opierać się m.in. na dochodzie generowanym na danym terenie. Wiceministerka finansów Hanna Majszczyk powiedziała z kolei, że "intencją resortu finansów jest to, by jednostki samorządu terytorialnego mogły planować swoje dochody na 2025 r. już na nowych zasadach, które są opracowywane". Planowane zmiany to oczywiście reakcja m.in. na reformę podatkową z 2022 r., która uderzyła w dochody własne samorządów. Taki sam efekt miałaby obiecana przez KO podwyżka kwoty wolnej z 30 do 60 tys. zł. Premier Tusk zapewniał w minionym tygodniu, że pamięta o tej obietnicy, ale najpierw chce ogarnąć finansowanie samorządów.

W drugim kwartale rząd ma z kolei przyjąć nowelę ustawy o finansach publicznych, która włączy fundusze w Banku Gospodarstwa Krajowego do uzasadnienia budżetu. To powinno zwiększyć przejrzystość wydatków pozabudżetowych.

Dane Biura Informacji Kredytowej wskazują, że w marcu o kredyt mieszkaniowy zawnioskowało około 29,7 tys. osób. To bardzo ciekawe dane, bo wynika z nich, że popyt na "hipoteki" w 2024 r. wcale się nie załamał. Owszem, jest wyraźnie niższy niż pod koniec 2023 r., gdy wszyscy rzucili się na Bezpieczny Kredyt 2 proc. (wtedy BIK raportował popyt w okolicach 35-45 tys. wnioskodawców miesięcznie), ale mimo wszystko nie doszło do tąpnięcia. Wnioskodawców jest wyraźnie więcej niż rok temu (wtedy około 22 tys.), o dnie sprzed około półtora roku (okolice 12 tys.).

Marcowe dane są lepsze od zakładanych prognoz, co wynika z mniejszego niż przewidywano negatywnego wpływu zakończenia programu wsparcia kredytobiorców na liczbę osób wnioskujących o kredyt mieszkaniowy. Analizy z początku roku wskazywały, że liczba wnioskodawców zmniejszy się o połowę, jednak spadek wynosi około 30 proc.. Popyt na kredyty mieszkaniowe nie powrócił więc do niskiego poziomu sprzed uruchomienia Programu Bezpieczny Kredyt 2 procent

- komentuje prof. Waldemar Rogowski, główny analityk Grupy BIK.

Wygląda to tak, jakby powrót realnego wzrostu wynagrodzeń i ciut niższe stopy procentowe (5,75 proc. vs. 6,75 proc. przed rokiem, do tego dość jasne sygnały, że podwyżek stóp już nie będzie) podbijały zdolność kredytową i odblokowywały nieco popyt na kredyty. Do tego dochodzą wątpliwości co do nowego programu dopłat do rat "na Start". Niby rząd ma przyjąć projekt ustawy do czerwca, a sam program ruszyć "najpóźniej jesienią", ale żadnej konkretnej daty nie ma. De facto do końca nie wiadomo też kto się na program załapie. Z Ministerstwa Rozwoju i Technologii dochodziły sygnały, że przedstawione w styczniu założenia mogą być częściowo zmienione.

50,9 proc. - takie prawdopodobieństwo utrzymania stóp przez amerykański bank centralny Fed podczas czerwcowego posiedzenia wskazywało w niedzielny wieczór narzędzie CME FedWatch Tool, badające transakcje inwestorów. Innymi słowy, o 180 stopni zmienił się scenariusz bazowy. Jeszcze niedawno inwestorzy mocno wierzyli w to, że Fed zacznie ciąć stopy w czerwcu (a jeszcze wcześniej, że w marcu, maju itd.). Tymczasem moment ten cały czas odwleka się w czasie i możliwe, że czerwiec też właśnie staje się coraz mniej realny.

Oczywiście spadek wiary inwestorów w czerwcową obniżkę nie wziął się znikąd. Wzięły się m.in. z bardzo dobrych danych z amerykańskiego rynku pracy, a także z kilku wypowiedzi przedstawicieli Fedu. Taki Neel Kashkari, prezes Banku Rezerwy Federalnej Minneapolis, orzekł w minionym tygodniu, że jeśli nie będzie widać pewności co do trwałego spadku inflacji do celu, do w tym roku może w ogóle nie być cięcia stóp w USA. To szokujące słowa biorąc pod uwagę, że inwestorzy raczej zadawali sobie pytania "kiedy obniżki" i "ile ich będzie". To, że do nich dojdzie, było brane za pewnik. Sam prezes Fedu Jerome Powell też mówił pod koniec marca, że nie ma się co śpieszyć z obniżkami stóp.

Pod względem osiągniętych zysków rok 2023 r. był dla banków w Polsce bajkowy - wynik całego sektora sięgnął 27,6 mld zł, zdecydowanie najwięcej w historii. Przynajmniej na razie wygląda na to, że w tym roku banki idą na jeszcze lepszy wynik. Z danych KNF wynika, że w raptem dwa pierwsze miesiące 2024 r. zysk netto sektora wyniósł 7,3 mld zł, co oznacza wzrost rok do roku o niemal jedną piątą.

Bankom wciąż służą wysokie stopy procentowe. Dodatkowo, wakacje kredytowe w tym roku będą już mocno okrojone, a rezerwy na "frankowe" ryzyko prawne są już zwykle całkiem albo prawie zawiązane.

W kontekście banków dodajmy też środowy komunikat Narodowej Grupy Roboczej, która od wielu miesięcy prowadziła prace nad zastąpieniem rynkowej stawki WIBOR inną stopą. Zaczęto już wdrażać WIRON, ale... No właśnie. NGR oznajmiła, że rozpoczyna przegląd wskaźników alternatywnych dla WIBOR-u, a jej przewodniczący Tadeusz Białek zdradził, że niekoniecznie jednak będzie to WIRON. Mimo zaawansowanych prac, nad WIRON-em wisi m.in. problem ryzyka prawnego. Już wcześniej przesunięto moment zastąpienia w oprocentowaniu kredytów złotowych WIBOR-u WIRON-em z 2025 na 2027 r. O kłopotach WIRON-u pisaliśmy w tym miejscu.

Wskaźnik PMI dla polskiego przemysłu wyniósł w marcu 48 punktów - wynika z analizy firmy S&P Global. To niby symbolicznie lepiej niż w lutym (47,9 pkt), ale jednocześnie to i tak poniżej 50 pkt, czyli granicy oddzielającej poprawę od pogorszenia sytuacji w przemyśle (według ankiety przeprowadzanej wśród menedżerów z tego sektora). To już 23. raz z rzędu, gdy odczyt PMI wskazuje na regres. Tym samym wyrównana została najgorsza passa w historii badań. Za miesiąc pobijemy niechlubny rekord.

***