Stay on this page and when the timer ends, click 'Continue' to proceed.

Continue in 17 seconds

Najgorsze piłkarskie województwo w Polsce. Wszyscy chcą stąd wyjechać. "Jak w innej epoce"

Najgorsze piłkarskie województwo w Polsce. Wszyscy chcą stąd wyjechać. "Jak w innej epoce"

Source: Przegląd Sportowy

Zielona Góra ma ok. 140 tys. mieszkańców, co daje jej 24. miejsce w zestawieniu największych polskich miast. Każde z 23 miast będących wyżej przynajmniej jeden sezon (ale zazwyczaj dużo dłużej) mogło chwalić się piłkarzami z najwyższego poziomu rozgrywkowego.

Tymczasem nie tylko w Zielonej Górze, ale w całym Lubuskiem nikt nigdy nie zbudował ekipy na miarę Ekstraklasy. Stilon Gorzów Wlkp. wdrapał się do 1. ligi (spędził tam łącznie 22 sezony), podobnie jak Lechia Zielona Góra (sześć sezonów), ale to był szczyt możliwości tych klubów.

Zresztą dzisiaj po tamtym czasach pozostało tylko wspomnienie. Obecnie najwyżej sklasyfikowane drużyny z tego regionu grają w III lidze, a więc dopiero na czwartym poziomie rozgrywek. Jest ich pięć: Lechia Zielona Góra, Stilon Gorzów Wlkp., Odra Bytom Odrzański, Carina Gubin i Warta Gorzów Wlkp. Żadna nie ma w tym sezonie szans na awans, wszystkie - z wyjątkiem Stilonu - okupują miejsca z dolnej części tabeli i nie są jeszcze na 100 proc. pewne utrzymania.

Widoków na to, że wkrótce któraś z nich zacznie godnie reprezentować cały region, nie ma. Dlaczego?

- Powodów jest kilka - opowiada Maciej Murawski, zielonogórzanin, mistrz Polski z Legią Warszawa (2002) i uczestnik MŚ (2002), a dziś prezes Lechii.

- Nasze województwo jest stosunkowo małe, Zielona Góra i Gorzów Wlkp. mają niespełna 150 tys. mieszkańców. Wiem, że o wiele mniejsze miasta miały swoich reprezentantów w Ekstraklasie, ale proszę zauważyć, że w tamtych piłka nożna nie musiała konkurować z żużlem. Nasze największe miasta są za małe, by móc odnosić sukcesy w dwóch sportach - dodaje.

Lubuskie to rzeczywiście województwo bardzo mocno kojarzone z żużlem. Jest tu Falubaz Zielona Góra i Stal Gorzów Wlkp., które w sumie sięgnęły po 16 mistrzostw Polski. Na ich mecze przychodzi ponad 10 tys. kibiców. - Lubuskie starcie Stal Gorzów - Falubaz Zielona Góra, to coś w rodzaju piłkarskich derbów Łodzi czy nawet starć Lecha z Legią. W obu miastach trudno dostać bilety na mecze, speedway cieszy się w regionie największą popularnością. W Zielonej Górze popularni są też koszykarze Zastalu, którzy kilka lat temu występowali na poziomie Euroligi. Trudno tu o miejsce na futbol - przytakuje Sebastian Chabiniak, komentator Eleven Sports pochodzący z Żagania.

- Nie będzie przesadą powiedzieć, że żużel jest dla Lubuskiego jak religia. Podejrzewam, że jeśli mieszkańcy Zielonej Góry i Gorzowa Wlkp. słyszą hasło "selekcjoner reprezentacji", to nie mają przed oczami Michała Probierza, tylko Rafała Dobruckiego. Do tych miast przyjeżdżają specjalnie nawet kibice z Niemiec, żeby zobaczyć sport na najwyższym poziomie - dodaje Michał Mitrut, komentator żużla w Canal+ Sport.

Drugi powód, dla którego piłka w Lubuskiem stoi na bardzo niskim poziomie, wynika z pierwszego. Bo skoro kibice mocniej garną się do żużla, piłce o wiele trudniej pozyskiwać pieniądze. A bez nich nigdzie nie będzie futbolu na wysokim poziomie. - Samorządy w Zielonej Górze i Gorzowie wspierają żużel, bo tam są sukcesy. A dotacje dla trzecioligowych klubów piłkarskich są malutkie. My ostatnio dostaliśmy 360 tys. zł. od miasta. W tym roku będzie więcej, bo 500 tys. Natomiast na żużel dotacje są liczone w milionach - zdradza Murawski.

Ma rację. W tym sezonie budżet Falubazu wynosi ok. 17 mln zł. Jak podaje serwis speedwaynews.pl, Gorzów przeznaczył na żużel w tym roku 1,5 mln zł, a Zielona Góra - 2,5 mln. Dodatkowo, jak podała "Gazeta Wyborcza", w 2021 r. radni Gorzowa przegłosowali zgodę na przekazanie kwoty 10,2 mln zł na organizację czterech turniejów Grand Prix w latach 2022-2025.

Murawski: - Gdyby klub piłkarski otrzymywał 2 mln zł przez 5 lat i był dobrze zarządzany, miałby szansę dotrzeć do 1. ligi.

Bez pieniędzy kluby piłkarskie w Lubuskiem nie są w stanie sprowadzać klasowych zawodników, którzy znacząco podnieśliby ich poziom. Nie są też w stanie zatrzymywać najzdolniejszych wychowanków, którzy mogą przebierać w możliwościach. Niedaleko mają przecież akademie Zagłębia Lubin (50 min jazdy samochodem), Pogoni Szczecin (2 godz.) czy Lecha Poznań (1,5 godz.). Duże kluby wyciągają utalentowanych chłopaków z Lubuskiego już na wczesnym etapie ich rozwoju, zanim Zielona Góra i inne ośrodki zdążą na nich zarobić konkretne sumy.

- Kiedy zaczynałem tu pracę, miałem odczucie, że wszyscy chcą stąd jak najszybciej wyjechać. I wyjeżdżali. Ale dla mnie to błędne myślenie. Jeśli chłopiec opuści swoje środowisko zbyt wcześnie, szybko może się okazać, że jednak nie był na to jeszcze gotowy. Znam przypadki młodych piłkarzy, którzy wracali po jakimś czasie do Zielonej Góry ze spuszczonymi głowami i nie mieli już ochoty grać w piłkę - przestrzega Murawski.

Pytanie jednak, czym zachęcić ich do pozostania, skoro widzą, że trudniej tu zostać piłkarzem niż żużlowcem, a w perspektywie masz występy co najwyżej na czwartym poziomie rozgrywkowym.

- Zielona Góra spełnia wszystkie warunki do dobrego rozwoju zawodników. Nie boję się powiedzieć, że mamy jedną z najlepszych baz w Polsce - uważa prezes Lechii Zielona Góra. I wymienia: w Zielonej Górze jest 16 trawiastych boisk, dzieci od listopada do kwietnia trenują na naturalnej nawierzchni (pomaga w tym klimat, bo w tym regionie jest stosunkowo cieplej niż w innych rejonach Polski). Murawski kładzie na to bardzo duży nacisk, bo wie, jak duże szkody dla zdrowia piłkarzy powodują sztuczne boiska. - To jest inna dyscyplina sportu. A my nie mamy się czego wstydzić - zapewnia.

W Zielonej Górze działa akademia, która szkoli do 13. roku życia. Następnie przekazuje piłkarza do Lechii, by tam przechodził kolejne etapy piłkarskiego rozwoju. Zdarza się, że w jedenastce seniorskiej drużyny Lechii gra siedmiu zielonogórzan.

- W pierwszym składzie mamy kilku młodzieżowców, jedenastka jest stosunkowo młoda. A nasze rezerwy są w czwartej lidze, gdzie również ogrywamy 16 -- czy 17-latków. Naszym celem jest promocja piłkarzy i sprzedawanie ich do mocniejszych klubów, bo jeśli zarobimy, będziemy mieć pieniądze na rozwój kolejnych graczy i całego klubu - mówi o swojej filozofii Murawski, który zwraca uwagę na jeszcze jeden problem regionu: brak choćby jednego porządnego stadionu piłkarskiego.

- Infrastruktura treningowa jest bardzo dobra, ale meczowa znajduje się w bardzo złym stanie. Nasze stadiony są albo stare, albo zaniedbane, albo za małe. Jak kibic piłkarski z naszego województwa wsiądzie w samochód, to za chwilę może być w Berlinie, Poznaniu czy Szczecinie i oglądać mecz w komfortowych warunkach. A w Lubuskiem jak idzie na mecz, to tak, jakby cofnął się do innej epoki. Pod tym względem jesteśmy najgorszym województwem w Polsce. To jest na pewno rzecz, która nie przyciąga kibiców, sponsorów i hamuje rozwój klubów - twierdzi uczestnik MŚ w 2002 r. z reprezentacją Jerzego Engela.

Rozwiązanie tych problemów wydaje się więc tylko jedno - Lubuskie potrzebuje przynajmniej jednego bogatego człowieka, który przyjedzie, wyłoży miliony i postawi sobie ambitny cel zbudowania czegoś na tej piłkarskiej pustyni.

- Bardzo bym chciał, żeby pojawił się w Zielonej Górze ktoś taki jak Michał Świerczewski, który ma pieniądze, pasję i potrafi świetnie zarządzać Rakowem. A u nas miałby nawet lepsze warunki, bo pod względem infrastruktury treningowej jesteśmy lepsi od Rakowa - zaznacza Murawski.

- Również uważam, że bez bogatego prywatnego sponsora trudno będzie zbudować w Zielonej Górze i okolicach klub, który byłby w stanie awansować choćby na poziom pierwszej ligi. Nie mamy państwowych dużych firm takich jak np. KGHM, które wsparłyby finansowo piłkę nożną w woj. lubuskim. Bez pieniędzy ciężko rywalizować z innymi, którzy mają to wsparcie. Budżety naszych klubów są dużo niższe od konkurencji - dodaje Sebastian Chabiniak.

Murawskiemu nikt marzyć nie zabroni. No więc marzy o stworzeniu poważnej piłki w Zielonej Górze. Tak, żeby Lechii przytrafiały się częściej takie sukcesy, jak ćwierćfinał Pucharu Polski, do którego doszła rok temu i dopiero wtedy odpadła w starciu z Legią Warszawa (0:3).

- Tu się urodziłem i wychowałem. Tu mieszkają moi rodzice. Jestem z tym miastem bardzo związany. Wszyscy dookoła mówią mi, że w Zielonej Górze to się nie uda, że nie ma szans na zbudowanie poważnej piłki, bo jest żużel i koszykówka. Ale im częściej słyszę takie słowa, tym bardziej mnie one mobilizują, by pokazać, że jednak się da. Gdyby Puszcza Niepołomice nie marzyła o Ekstraklasie, to by w niej nie zagrała - puentuje prezes Lechii Zielona Góra. To 11. drużyna III ligi, bez szans na awans, a jednocześnie w miarę bezpieczna przed spadkiem.